Recenzja filmu

Ned Rifle (2014)
Hal Hartley
Parker Posey
Liam Aiken

Do trzech razy sztuka

Hal Hartley pozostaje osobnym, wartym uwagi zjawiskiem. Nawet jeśli nie porywa już tak, jak kiedyś. Dla jego fanów "Ned Rifle" jest pozycją obowiązkową.
"Ned Rifle" to pozornie powrót "starego" Hala Hartleya. Nietypowe kadrowanie, szorstki humor, charakterystyczna muzyka, znajome twarze, które przewijają się przez filmografię reżysera: Martin Donovan, Bill Sage, James Urbaniak, Robert John Burke. Wszystko na swoim miejscu. Ale choć stylistyczne klocki są te same, co w latach 90., choć Hartley domyka swym filmem trylogię, na którą składają się również "Henry Fool" oraz "Fay Grim", wrażenie z seansu jest zgoła inne niż w przypadku jego wczesnych produkcji. To jednak niekoniecznie zarzut, owa zmiana jest bowiem jednym z tematów filmu.

Motyw przemijania, skoku pokoleniowego, pojawia się jakby automatycznie. Tytułowy bohater jest synem Henry’ego i Fay, którym poświęcone były dwie poprzednie odsłony tego "rodzinnego" cyklu. Hartley od czasu "Niezwykłej prawdy" i "Zaufania" na protagonistów obierał młodych outsiderów, duchowych buntowników i neurotycznych wrażliwców. Tyle, że dotychczas byli to jego rówieśnicy; za ich pośrednictwem opowiadał więc o sobie samym. Teraz zaś kieruje kamerę na przedstawiciela młodszego pokolenia. Ned Rifle (Liam Aiken) to kończący właśnie 18 lat potomek oryginalnych hartleyowskich bohaterów. Najjaskrawszym dowodem zmiany warty jest fakt, że Martin Donovan, który dwie dekady temu wcielał się w niepokornych kontestatorów, teraz stanowi głos rozsądku. Grany przez niego Daniel Gardner jest głową rodziny, opiekunem, wreszcie… księdzem.

Novum jest również obecność wątku religijnego. Niby Hartley nakręcił swego czasu "Księgę życia", w której Jezus i Maria Magdalena powracali na Ziemię, by przygotować świat do Apokalipsy. Ale tam biblijna ikonografia służyła jedynie do postmodernistycznej zabawy. Dopiero w "Nedzie Rifle’u" wiara staje się głębszym dramaturgicznym problemem, kształtuje osobowości i decyzje bohaterów, generuje konflikty. Porzucony przez ojca i oddzielony od zamkniętej w więzieniu matki Ned wychował się w zastępczej rodzinie Wielebnego Gardnera. Kręgosłup moralny chłopaka został więc ukształtowany w katolickim duchu. Ned nie chce jednak wybaczać i nadstawiać drugiego policzka. Bliższe jest mu starotestamentowe "oko za oko". Syn Henry’ego Foola (Thomas Jay Ryan) postanawia zabić ojca w odwecie za zniszczenie życia jemu i jego matce, Fay (Parker Posey). Hartleyowi nie brakuje empatii dla młodego gniewnego, nie sposób nie zauważyć jednak, że obserwuje go z ostrożnym dystansem. Podobnie jak ksiądz Gardner na chwilę po poznaniu planu chłopaka - jest raczej zdziwiony niż otwarcie krytyczny.

Wątki przemijania, odkupienia i przebaczenia nie oznaczają jednak, że Hartley się zestarzał i postanowił prawić morały. Wciąż jest po swojemu ekscentryczny i zabawny. W osobie Aubrey Plazy znajduje też nowe medium dla własnego specyficznego komizmu, kolejną twarz do prywatnej galerii ekranowych oryginałów zaludniających jego filmowy świat. Podająca żarty z kamienną twarzą aktorka idealnie wpasowuje się w formułę zawieszonych w powietrzu puent i nietypowej kadencji zdań. Jej występ jest dowodem, że styl Hartleya nie skostniał w kapsule czasu datowanej na środek lat 90.

W delikatnej aluzji do nowych, cyfrowych czasów (ciekawostka: "Ned Rifle" powstał dzięki crowdfundingowej kampanii), reżyser sugeruje co prawda nieprzystawalność swojej wrażliwości do obecnej sytuacji rynkowej. Oto domorosły poeta Simon Grim (grany przez hartleyowego weterana Jamesa Urbaniaka) postanawia zostać internetowym komikiem. Publikuje kolejne skecze na YouTubie, bierze lekcje u specjalisty - bez sukcesów. To jednak niepotrzebny akt asekuranctwa ze strony reżysera. Może świeżość i lekkość rewelacyjnego "Zaufania" zastąpiła bardziej sentymentalna tonacja, Hartley wciąż pozostaje jednak osobnym, wartym uwagi zjawiskiem. Nawet jeśli nie porywa już tak, jak kiedyś. Dla jego fanów "Ned Rifle" jest pozycją obowiązkową. Neofici powinni zacząć od klasyków, ale jeśli, przeczesując filmografię reżysera, dotrą aż tutaj, nie będą zawiedzeni.
1 10
Moja ocena:
6
Rocznik 1985, absolwent filmoznawstwa UAM. Dziennikarz portalu Filmweb. Publikował lub publikuje również m.in. w "Przekroju", "Ekranach" i "Dwutygodniku". Współorganizował trzy edycje Festiwalu... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones